Mam 75 lat i wbrew temu, co mówią kretyni, że dobrze wyglądam, wiem, że moje życie zmierza do naturalnego końca, a mężczyznę poznaje się po tym, jak umiera. To naturalny porządek rzeczy. Dla mężczyzny 75-letniego pozostaje już tylko dojmujący smutek wynikający z ostatecznego przemijania - mówi wybitny aktor Jan Nowicki.
Po tym jak z pierwszej ligi zdegradowana została Polonia Bygdoszcz, która przegrała dwumecz o 7 miejsce, druga drużyna pierwszej ligi, miejmy nadzieję, że będzie to Lotos Wybrzeże, zagra w barażach z Włókniarzem Częstochowa. Mecze rozegrane zostaną: 3 października na torze pierwszoligowca i 10 października w Częstochowie.
Mawiał, że mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale po tym, jak kończy. Kiedy ma zamiar skończyć? - Teraz uważam, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie kończy - mówi nam były
Ponadto może być i tak, że partnerzy będą mniej lub bardziej do siebie ciągnąć sugerując się jedynie tym, jak partner całuje. Takie zjawisko potwierdza słynne teorie, że podczas
Różni nas prawie wszystko - budowa ciała, nastroje, sprawność fizyczna, praca mózgu. Nic dziwnego, że do tej listy trzeba dopisać również skórę. Potwierdzają to badania wykonane
Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. Były wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Marek Koźmiński żałuje zatrudnienia Paulo Sousy. 50-letni działacz brał udział w przyłączaniu Portugalczyka do reprezentacji Polski. Swoje rozgoryczenie postawą selekcjonera wyjawił za pomocą mediów społecznościowych. Opuści kadrę? Według medialnych doniesień Paulo Sousa uzgodnił warunki kontraktu z Flamengo. Portugalczyk zamierza porzucić kadrę Biało-Czerwonych dla jednego z najlepszych klubów w Ameryce Południowej. Marek Koźmiński żałuje Takie zachowanie Paulo Sousy nie podoba się Markowi Koźmińskiemu. Były wiceprezes PZPN brał udział w zatrudnieniu Portugalczyka. Dziś żałuje tej decyzji, o czym poinformował na swoim Twitterze. Jak sam pisze: został zbajerowany przez „siwego bajeranta”. – Gdzieś widziałem tytuł: „Siwy bajerant”. Dosadny i trafny i niestety też mnie ten siwy bajerant zbajerował. Wstyd mój kolego. Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy! – czytamy we wpisie Koźmińskiego. Gdzieś widziałem tytuł: „Siwy bajerant”. Dosadny i trafny i niestety też mnie ten siwy bajerant zbajerował. Wstyd mój kolego @paulomcdsousa. Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy! 🇵🇱⚽️ — Marek Koźmiński (@kozminski_marek) December 26, 2021 Zobacz również: Tomaszewski skomentował zachowanie Sousy. „Zmieniam zdanie, gratuluję mu” Źródło: Twitter About Latest Posts
Cracovia, która na początku sezonu traciła bramkę za bramką, jest jedyną drużyną ekstraklasy, która w tym półroczu nie dała sobie wbić gola na stadionie Legii. Warszawianie nie potrafili znaleźć recepty na defensywę krakowian, która po raz pierwszy w tym sezonie w dwóch meczach z rzędu zachowała czyste konto - mimo że przez pół godziny goście grali w osłabieniu po czerwonej kartce Andraża - W ostatnich meczach objawiła się drużyna. Każdy z nas grał na sto procent swoich możliwości - mówi obrońca Cracovii Mateusz ŻytkoBrak w składzie Andrzeja Niedzielana i Koena van der Biezena oznaczał, że "Pasy" grały w Warszawie bez typowego środkowego napastnika. - Byłem trochę zaskoczony, kiedy zobaczyłem, że Saidi jest w ataku, bo na treningach raz grał Andrzej, raz "Bizon" - mówi obrońca Cracovii Mateusz Żytko, chwaląc Ntibazonkizę: - Saidi zagrał bardzo dobrze, przetrzymywał piłkę z przodu i dawał nam trochę oddechu. Holował piłkę, kiedy z tyłu oddychaliśmy już rękawami. Sam w pojedynkę dawał odpór legionistom. Dobrze na środku obrony zaprezentowali Łukasz Na-wotczyński i Arkadiusz Radomski, którzy po raz pierwszy w tym sezonie stworzyli duet stoperów od pierwszej minuty. Co prawda przed tygodniem z Koroną w Kielcach zagrali obok siebie, ale tylko w II połowie. - Udało się ustabilizować grę w obronie. Zawsze łatwiej o punkty, jeśli nie traci się tak wielu bramek. Szkoda natomiast, że sami nie strzelamy za wiele goli - przyznaje Nawotczyński. - Remis uważam więc za sprawiedliwy wynik. Nie mamy pretensji do Andraża Struny. Popełnił dwa faule i za oba dostał żółte kartki. Sędzia mógł go troszkę oszczędzić. Inaki Astiz na przykład trzy razy faulował w podobny sposób Saidie-go i nie dostał kartki. Grająca pod dużą presją obrona Cracovii nie ustrzegła się błędów, ale kiedy zawiedli defensorzy, na wysokości zadania po raz kolejny stanął Wojciech Kaczmarek. - Pokazaliśmy w tym meczu charakter. W takich okolicznościach ten punkt jest naszym zwycięstwem. Nigdy nie czuję się bohaterem. Jako zespół zagraliśmy bardzo konsekwentnie, zagęściliśmy defensywę i Legia długo nie mogła nic zrobić. Kiedy już wypracowała jakieś sytuacje, to ja miałem szczęście przy interwencjach. Ljuboja na przykład z głowy trafił mi prosto w ręce - mówi skromnie Kaczmarek. Bramkarz "Pasów" przyznał, że po tym, jak w 79 min powstrzymał Miroslava Radovicia poza polem karnym, obawiał się, że sędzia Hubert Siejewicz wyrzuci go z boiska: - W pierwszej chwili pomyślałem, że sędzia da Legii rzut wolny, a mi pokaże "czerwień" , ale na szczęście dostał sygnał od sędziego bocznego, że nie faulowałem Radovicia. Z remisu w Warszawie trzeba się cieszyć, chociaż pewien niedosyt jest. Podobnie, jeśli chodzi o całą rundę. Nie jesteśmy z niej zadowoleni, ale w jej końcówce zrobiliśmy malutki krok do przodu, który z optymizmem pozwala przygotowywać się do wiosny. Z optymizmem wypowiada się też Żytko: - Czerwoną kartką dla Andraża sędzia wyrwał nam jednego zęba, ale czasem grając w dziesiątkę dostaje się pozytywną energię. Tak było z nami, zagraliśmy z wielkim sercem do samego końca. W ostatnich meczach objawiła się drużyna. Każdy z nas grał na sto procent swoich możliwości fizycznych i technicznych, pomagał drugiemu. Stąd wzięły się te punkty w końcówce rundy. Myślę, że kibice też dostrzegli to, że teraz stanowimy drużynę. Wielu ich zjawiło się w Warszawie i pokazali, że są z Cracovią na dobre i na złe. Rundę mieliśmy słabą, a zawsze graliśmy u siebie przy pełnym stadionie. Daliśmy "ciała" nawet nie w kilku, a w większości spotkań. Prawdziwego mężczyznę poznaje się jednak po tym, jak kończy, a my rundę zakończyliśmy w "Pasach" dostrzegł też Kazimierz Węgrzyn, który komentował sobotni mecz dla Canal+. - Cracovia solidnie zapracowała na ten punkt. Pokazała, że jest prawdziwym zespołem - mówi były gracz "Pasów" i przekonuje, że drużynę trenera Pasieki stać na utrzymanie w lidze: - Wiosną jest 13 spotkań, a 3 pierwsze Cracovia zagra u siebie. I ma dużo mocniejszy zespół, niż pokazuje to tabela. Cracovię stać na utrzymanie się w lidze tym składem. Jej sytuacja jest lepsza niż przed rokiem, bo ma mniejszą stratę do rywali, a tak jak rok temu rzutem na taśmę wygrała z GKS-em Bełchatów, tak teraz remis z Legią w Warszawie, czyli kandydatem do mistrzostwa Polski, będzie dla niej bardzo ważny.
Najsłynniejszy passus Leszka Millera, który po latach były premier zmodyfikował w ten sposób: - Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, że nigdy nie kończy. Miller był znany z komentarzy o podtekście seksualnym. O bilansie otwierającym rząd Buzka powiedział: - Jest przykładem, jak impotent ocenia mężczyznę, który, choć nie bez wad, jest jednak mężczyzną. Odpowiadając uczestnikowi telewizyjnej dyskusji o przemianie PZPR w SdRP, który stwierdził, że w czasie jednej nocy to można stracić dziewictwo, odparował: - Ale chyba nie z panem. Innym razem zapytany na czacie "Rzeczpospolitej", jaki ma stosunek do mniejszości seksualnych, stwierdził: - Do lesbijek - Miller jest od ponad 40 lat żonaty z Aleksandrą. O tym, że żonę ma pełną temperamentu świadczy chociażby fakt, że na spotkanie z cesarzem Japonii nasza żona założy różową sukienkę z napisami "sexy", "love", "pretty", "pink". On również pojawił się w książce Anastazji P. "O Leszku Millerze krążyła po Sejmie fama, że to świetny kochanek. Która dziewczyna nie chciałaby sprawdzić? Sprawdziłam. Zgadza się: w łóżku jest świetny!" - można przeczytać w "Erotycznych immunitetach".
Faworytem ligi nie byli, ale pokazali na co ich stać oraz ile potrafią stracić. Dąbrowianie grali jak z nut, gdy przydarzył się spadek formy oraz kontuzje. Z tego dołka nie podnieśli się do ostatniego meczu sezonu. Jednak mimo to szkoleniowiec MKS-u Wojciech Wieczorek ocenia sezon pozytywnie. Na korzyść takiej opinii przemawia fakt, że zagłębiowska drużyna w poprzednim sezonie zajęła dopiero dziewiąte miejsce, więc mało kto typował ją do walki o miejsce w Tauron Basket Lidze na rok 2010/2011. 28 Maja 2010, 10:00 W debiutanckim sezonie 2008/2009 MKS zajął w pierwszoligowej tabeli dziewiąte miejsce. Nikt nie spodziewał się więc, że już rok później dąbrowscy kibice będą trzymać kciuki za awans do ekstraklasy. Wysokie miejsce jak na debiutancki sezon oraz wielkie cele na następne rozgrywki dały możliwość roszad w składzie. Do zagłębiowskiego klubu udało się ściągnąć Adama Lisewskiego, Marka Piechowicza, Pawła Zmarlaka i Grzegorza Szybowicza, którzy gwarantowali walkę o wyższe lokaty. Do zespołu dołączyli również wychowankowie: Marcin Piechowicz, Marcin Wiśniewski, Marcin Wójcik i Mateusz Zawadzki, jednak nie mieli oni zbyt wielu szans na zaprezentowanie swoich umiejętności na parkiecie. Pod koniec rozgrywek 2009/2010 transfery okazały się strzałem w dziesiątkę, najcenniejsze było na pewno sprowadzenie Lisewskiego i Piechowicza. Samodzielny i sensacyjny lider tabeli Zagłębiacy rozgrywki rozpoczęli od zwycięstwa nad MOSiR-em Krosno, ale najlepsze chwile miały dopiero nadejść. Korzystne wyniki oraz wygrane dały im fotel lidera już po czwartej kolejce. Od tego momentu rozpoczęła się mała dominacja podopiecznych Wojciecha Wieczorka, którzy po każdej kolejce umacniali się na pierwszej pozycji w tabeli. Biorąc pod uwagę, że rok wcześniej byli oni beniaminkiem I ligi, to osiągnięcie było już sukcesem. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, a w każdym zespole nastają gorsze momenty nie tylko w grze, ale również w mentalności. Po erze urodzaju nadszedł kryzys, który zbierał żniwo w postaci porażek oraz kontuzji. Rok 2010 miał być szczególny dla dąbrowian, ale przyniósł on niską formę. MKS słabo rozpoczynał mecze, lecz wygrywał je w drugiej połowie, gdy po powrocie z szatni z nowymi siłami rzucał się do odrabiania strat. - Można powiedzieć, że do tych spotkań z Żubrami i katowickim AZS-em się nie przyłożyliśmy. Teraz czekają nas mocniejsze spotkania i chcieliśmy mocno przepracować te ostatnie dwa tygodnie. Nie potraktowaliśmy ich jako trening. Skupiliśmy się na rywalizacji, ale chcieliśmy potrenować pewne zagrania - mówił po meczu ze śląskim zespołem Marek Piechowicz. Okazało się, że ciężki trening nie wpłynął dobrze na koszykarzy, których gra wyglądała bardzo podobnie w kolejnych spotkaniach, czyli słaby początek i mocne zamknięcie uwieńczone wygraną. Dzięki triumfom MKS utrzymywał się na fotelu lidera, ale po piętach deptali mu bardzo mocni rywale - Zastal oraz Siarka. width=380> Wojciech Wieczorek wierzył, że jego podopieczni będą niepokonani we własnej hali do końca sezonu zasadniczego Twierdza Dąbrowa zdobyta! Po kolejnej wygranej na własnym terenie, wydawać się mogło, że hala "Centrum" jest zaczarowana, żaden zespół nie znalazł bowiem sposobu, by pokonać gospodarzy. - Mamy taki zamiar, aby zakończyć sezon 15-0 (wygrane-porażki MKS-u we własnej hali - przyp. red.). - deklarował po meczu ze Startem Lublin Wojciech Wieczorek. Cel był piękny i jak najbardziej wykonalny. Jednak brak znaczącej poprawy w grze jego podopiecznych oraz fakt, że wszystkie drużyny przyjeżdżające do Dąbrowy Górniczej robiły wszystko, by pokonać gospodarzy mogły oznaczać tylko jedno – Zagłębiacy w końcu zostaną przegrają na własnym terenie. Pogromcą okazali się tyszanie, którzy zostaną zapamiętani jako zespół, który odczarował dąbrowską halę. MKS był już w Tauron Basket Lidze... Kryzys w końcowej fazie rundy zasadniczej nie zapowiadał fantastycznej gry w play-off. Jednak koszykarze MKS-u przebrnęli przez ćwierćfinał i w półfinale czekał na nich bardzo wymagający przeciwnik – Siarka Tarnobrzeg. - Dopadł nas kryzys w ostatnich meczach, ale tak jak już wspominaliśmy sobie w drużynie, lepiej że to było wtedy niż żeby nas dopadł teraz w play-off. Mogliśmy równie dobrze startować z pierwszego miejsca, a przegrać już półfinały. Także myślę, że dobrze się stało. Jeśli mamy awansować do ekstraklasy, to awansujemy - komentował po wyrównaniu stanu rywalizacji (1:1) z Siarką Łukasz Szczypka. Decydujące spotkanie zakończyło się triumfem tarnobrzeżan, którzy tym samym wywalczyli miejsce w Tauron Basket Lidze. MKS-owi pozostała walka o trzecie miejsce, która wcale nie miała być łatwa. - Na pewno trudno gra się o trzecie miejsce, mając świadomość tego, że w Tarnobrzegu na trzy minuty przed końcem prowadzimy 5 punktami i nie wykorzystujemy w końcówce 3 z 4 wolnych, a przeciwnik 100 proc. Z tego powodu mam wyrzuty sumienia i nie możemy dojść do normalności. Byliśmy w ekstraklasie, zabrakło nam 3-4 minut - wracał pamięcią do minimalnie przegranego awansu Wieczorek. ... a skończył nawet bez medalu Na otarcie łez dąbrowianie mieli wywalczyć brązowe medale. Rywalizacja z ŁKS-em Łódź dla obu drużyn miała charakter gry o pietruszkę, obie przegrały bowiem awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Do drugiego spotkania Zagłębiacy przystąpili z dziesięcioma punktami zaliczki, której nie potrafili wykorzystać. Sezon mieli zakończyć zwycięstwem we własnej hali, ale ich postawa była bardzo daleka od normalnej dyspozycji. Zawodnicy wyglądali jakby grali ze sobą pierwszy raz. Niemożliwe było więc pokonanie dobrze dysponowanych łodzian, którzy wybuchli radością po ostatnim gwizdku sędziego i z uśmiechem na ustach odebrali brązowe medale oraz pamiątkowy puchar. Te chwile należały do zawodników ŁKS-u, a Zagłębiacy mogli tylko podziwiać co stracili i pogodzić się z czwartym miejscem. Mimo wszystko był to udany sezon Jeśli w debiutanckim sezonie zespół zaprezentował się bardzo dobrze, to w następnym oczekuje się niespodzianki z ich strony. Nikt nie stawiał na to, że MKS będzie walczył o ekstraklasę i będzie tak blisko, lecz zawodnicy oraz sztab szkoleniowy pokazali na co ich stać. - Szkoda, bo ten sezon jest bardzo trudno ocenić. Z jednej strony jesteśmy zadowoleni z tego, co osiągnęliśmy, ale z drugiej pozostaje ogromny niedosyt z powodu tego, czego nie osiągnęliśmy, bo byliśmy bardzo blisko - podsumował minione rozgrywki Wojciech Wieczorek. Mówi się, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Jednak w przypadku dąbrowskich koszykarzy jest to, używając kolokwializmu, stek bzdur. Słabo zakończony sezon chluby nie przynosi, ale w trakcie trwania całych rozrywek dostarczyli oni wiele emocji nie tylko zagłębiowskim kibicom, ale również całej Polsce, która przypatrywała się ich poczynaniom i czekała na potknięcie. Z drugiego roku w pierwszej lidze należy wyciągnąć wnioski, by następny był jeszcze lepszy. Kluczowe postacie: dąbrowskie trio Trzej przyjaciele z boiska, skrzydłowy, rzucający i rozgrywający. Żyć bez siebie nie mogą, dziarscy i nierozłączni. Nie jeden mecz już wygrali, nie jeden przegrać zdążyli. Często się rozjeżdżali, lecz zawsze znów się schodzili. Ten fragment (trochę przerobiony na potrzeby podsumowania) słynnej piosenki Andrzeja Boguckiego mógłby opisywać dąbrowskie trio. Marek Piechowicz, Łukasz Szczypka i Radosław Basiński, czyli niski skrzydłowy, rzucający i rozgrywający, doskonale współgrali podczas prawie całego sezonu. Gdy jeden grał gorzej, inni brali ciężar gry na swoje barki. Jednocześnie gdy wszyscy prezentowali się poniżej swojego normalnego poziomu, MKS miał problemy z wygrywaniem meczów. Za siłą tej trójki przemawia choćby suma zdobytych przez nich punktów (1329 pkt) oraz zaliczonych zbiórek (433 zb). Przed minionym sezonem do Szczypki i Basińskiego dołączył Piechowicz, więc jego transfer był strzałem w dziesiątkę zagłębiowskich działaczy, którzy nie tylko wzmocnili drużynę, ale przede wszystkim przyczynili się do sukcesu, jakim była walka o awans do Tauron Basket Ligi. width=320> Dwóch z trzech najlepszych, czyli Radosław Basiński (przodem) i Marek Piechowicz (tyłem) Zawiodło: zdrowie i szczęście Nie od dziś wiadomo, że w walce dwóch wyrównanych zespołów o zwycięstwie może decydować szczęście. Jednak oprócz jego braku o losie MKS-u zadecydowały kontuzje. Za brak awansu do ekstraklasy można obarczać Radosława Basińskiego, który nie doprowadził do dogrywki w pierwszym spotkaniu półfinałowym, bo nie rzucił trójki, lub Wojciecha Wieczorka, który być może źle przygotował swoich podopiecznych do drugiego meczu o brąz z ŁKS-em Łódź. Jednak przed sezonem tylko nieliczni wierzyli w awans, więc jego brak i tym samym zajęcie czwartego miejsca jest niejako sukcesem, za którego rozmiar odpowiada brak szczęścia oraz kontuzje. - Gdzieś zabrakło sportowego szczęścia, bo stracić dwóch zawodników z podstawowego składu w 28. kolejce (Adam Lisewski i Marek Piechowicz – przyp. red.)… Oni się dopiero pozbierali mniej więcej po miesiącu, ale na pewno Lisewski nie jest tym samym zawodnikiem, do którego przyzwyczailiśmy się przez cały sezon. To jest człowiek, który po kontuzji ciężko dochodzi do siebie, tak samo Marek. Ale bardzo chcieli, bardzo się starali. Aby osiągnąć sukces sportowy, trzeba włożyć ogromną ilość pracy i mieć trochę szczęścia. Nam tego szczęścia zabrakło - ze smutkiem podsumowywał miniony sezon Wieczorek. Tak grał MKS Dąbrowa Górnicza w sezonie 2009/2010: Runda zasadnicza: 1 MKS Dąbrowa Górnicza - Delikatesy Centrum PBS Bank MOSiR Krosno 50:44 2. KS Sudety Jelenia Góra - MKS Dąbrowa Górnicza 71:81 3. MKS Dąbrowa Górnicza - MKS Znicz Basket Pruszków 86:78 4. Żubry Białystok - MKS Dąbrowa Górnicza 80:91 5. KS AZS AWF Katowice - MKS Dąbrowa Górnicza 85:88 6. KS Spójnia Stargard Szczeciński - MKS Dąbrowa Górnicza 62:74 7. MKS Dąbrowa Górnicza - Intermarche Zastal Zielona Góra 86:60 8. ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - MKS Dąbrowa Górnicza 74:61 9. MKS Dąbrowa Górnicza - Asseco Prokom 2 Gdynia 77:60 10. MKS Dąbrowa Górnicza - Tempcold AZS Politechnika Warszawska 96:87 11. Olimp MKS Start Lublin - MKS Dąbrowa Górnicza 59:69 12. KKS Tychy - MKS Dąbrowa Górnicza 87:76 13. PTG Sokół Łańcut - MKS Dąbrowa Górnicza 62:77 14. Victoria Górnik Wałbrzych - MKS Dąbrowa Górnicza 69:99 15. MKS Dąbrowa Górnicza - ASK KS Siarka Tarnobrzeg 70:62 16. Delikatesy Centrum PBS Bank MOSiR Krosno - MKS Dąbrowa Górnicza 49:67 17. MKS Znicz Basket Pruszków - MKS Dąbrowa Górnicza 66:77 18. MKS Dąbrowa Górnicza - KS Sudety Jelenia Góra 100:67 19. MKS Dąbrowa Górnicza - Żubry Białystok 72:56 20. MKS Dąbrowa Górnicza - KS AZS AWF Katowice 83:59 21. MKS Dąbrowa Górnicza - KS Spójnia Stargard Szczeciński 71:59 22. Intermarche Zastal Zielona Góra - MKS Dąbrowa Górnicza 74:59 23. MKS Dąbrowa Górnicza - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź 86:77 24. Asseco Prokom 2 Gdynia - MKS Dąbrowa Górnicza 83:96 25. Tempcold AZS Politechnika Warszawska - MKS Dąbrowa Górnicza 75:69 26. MKS Dąbrowa Górnicza - Olimp MKS Start Lublin 73:68 27. ASK KS Siarka Tarnobrzeg - MKS Dąbrowa Górnicza 77:68 28. MKS Dąbrowa Górnicza - KKS Tychy 73:84 29. MKS Dąbrowa Górnicza - PTG Sokół Łańcut 75:83 30. MKS Dąbrowa Górnicza - Victoria Górnik Wałbrzych 89:66 Faza play-off: 1. MKS Dąbrowa Górnicza - KS Spójnia Stargard Szczeciński 87:77 2. KS Spójnia Stargard Szczeciński - MKS Dąbrowa Górnicza 69:81 3. ASK KS Siarka Tarnobrzeg - MKS Dąbrowa Górnicza 70:67 4. MKS Dąbrowa Górnicza - ASK KS Siarka Tarnobrzeg 67:64 5. ASK KS Siarka Tarnobrzeg - MKS Dąbrowa Górnicza 68:64 6. ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - MKS Dąbrowa Górnicza 63:73 7. MKS Dąbrowa Górnicza - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź 56:72 Statystyki zespołu: Średnia zdobywanych punktów: 78,0 + 70,7 (II miejsce w lidze w rundzie zasadniczej + IV miejsce w lidze w fazie play-off) Skuteczność rzutów z gry: 47 proc. + 43 proc. (I + II) Skuteczność rzutów za 3: 32 proc. + 30 proc. (X + III) Skuteczność rzutów osobistych: 66 proc. + 63 proc. (XIV + IV) Średnia zbiórek: 34,8 + 36,3 (III + II) Średnia asyst: 16,3 + 14,1 (I + II) Średnia strat: 14,8 + 14,4 (IX + III) Najlepsi w zespole: Najlepiej punktujący Poz Zawodnik Punkty 1 Marek Piechowicz 498 2 Łukasz Szczypka 461 3 Radosław Basiński 372 Najlepiej zbierający Poz Zawodnik Zbiórki 1 Adam Lisewski 297 2 Radosław Basiński 180 3 Piotr Zieliński 175 Najlepiej podający Poz Zawodnik Asysty 1 Radosław Basiński 177 2 Łukasz Szczypka 136 3 Adam Lisewski 72 Najlepiej przechwytujący Poz Zawodnik Przechwyty 1 Radosław Basiński 79 2 Paweł Zmarlak 51 3 Łukasz Szczypka 44 Najdłużej na parkiecie Poz Zawodnik Minut 1 Radosław Basiński 1232 2 Łukasz Szczypka 1157 3 Marek Piechowicz 969 inf. własna Dąbrowa Górnicza MKS Dąbrowa Górnicza Polska Koszykówka
Siarka Jezioro Tarnobrzeg po fantastycznej czwartej kwarcie pokonała na własnym parkiecie Śląsk Wrocław. Tym samym zespół z Podkarpacia nadal liczy się w walce o awans do play off. 19 Marca 2012, 14:00 Kamil Górniak: Stał się cud w Piechowicz: Nie nazwałbym tak tego. Wygraliśmy to spotkanie, w którym według mnie byliśmy po prostu lepsi. W 31. minucie przegrywaliście różnicą 15 oczek i mało kto chyba wierzył, że będziecie w stanie wygrać ten Na początku drugiej kwarty prowadziliśmy także różnicą 15 punktów, a do przerwy był remis. Tak to jakoś wyszło. Na drugą połowę wyszliśmy pokazać, że jesteśmy lepsi, pomimo tego, że Śląsk był niezwykle skuteczny w tym meczu. Można powiedzieć, że grali na rewelacyjnej skuteczności w drugiej i trzeciej kwarcie. Za trzy to trafili chyba wszystko, co było miał dwa oblicza. W pierwszej kwarcie zagraliście dobrze w obronie, a potem przez dwie kolejne odsłony straciliście aż 62 punkty. To bardzo Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Końcówkę zagraliśmy wyjątkowo dobrze. Pomogła nam w tym tarnobrzeska publiczność. Zadbali o dobrą atmosferę. Czuliśmy to. Daliście popis w tej czwartej kwarcie. Przez osiem minut zdobyliście bodajże 20 punktów i nie straciliście ani To chyba nie wymaga komentarza (śmiech). To zwycięstwo było wam bardzo potrzebne i jest niezwykle ważne. - Zgadza się. Myślę, że dzięki temu dostaliśmy trochę świeżości do szatni. Teraz będziemy mogli skuteczniej pobić się o ten awans do play off. Udana rehabilitacja za przykre porażki z Kotwicą i Dokładnie. To przykre porażki. Szkoda ich. W porównaniu do tych potyczek teraz byliśmy zupełnie inną drużyną. Graliśmy zdecydowanie czwarta kwarta była chyba jedną z lepszych, jak nie najlepszą w waszym wykonaniu. Taką waszą grę chciałby oglądać zarówno trener jaki i kibice. Było po prostu Można powiedzieć, że zagraliśmy kapitalnie. Śląsk zdecydował się w tej ostatniej części zawodów podwajać w obronie Millera. Prawie cały czas dwóch graczy Śląska pilnowało go. Miller musiał podawać i było sporo otwartych pozycji. W tym meczu mieliśmy sporo asyst. Piłka często chodziła jak po sznurku. Karnowski z Doaksem wymieniali sporo podań. Wykorzystywaliśmy ciebie ta potyczka zaczęła się chyba dopiero w drugiej połowie. - Ostatnio u mnie jakoś dziwnie z rzutem. Może to przez gracie u siebie z Politechniką. Staniecie przed szansą na kolejne zwycięstwo, tym bardziej, że źle się dzieje w klubie z Wolałbym wygrać w równej walce, na parkiecie a nie walkowerem. Politechnika jest troszkę słabsza niż Śląsk. Jeśli zagramy tak jak z ekipą z Wrocławia, to o zwycięstwo nie będziemy musieli się martwić. Potrzeba będzie chyba jedynie nieco więcej skuteczności. Myślę, że nie będzie problemu z wygraną. inf. własna Tarnobrzeg hhhhhhhhhhh Polska Energa Basket Liga Koszykówka Siarka Tarnobrzeg Marek Piechowicz
mezczyzne poznaje sie po tym jak konczy